W trakcie tego wyjazdu planowaliśmy testować nieznane nam jeszcze trasy. Przynajmniej w założeniach. Ale postanowiliśmy zmodyfikować plan, gdy jadąc z Livigno do Flims nawigacja nam pokazała, że za niecałą godzinę będziemy przekraczać Bernina Pass. Było jeszcze jasno, słońce mocno przyświecało, a prognoza na kolejny dzień była niepewna. No i wiedzieliśmy, że z przełęczy jest świetny zjazd do Poschiavo, z którego można wrócić na górę pociągiem. Więc się skusiliśmy.
Trasa z przełęczy (2307 m) zaczyna się łatwymi i szybkimi szlakami (trasa nr 673 – Bernina Express), schodząc malowniczą doliną zaczynającą się poniżej lodowca. Później (Alp Grüm, 2103 m) ścieżka zaczyna się się zwężać i staje się wąskim naturalnym singlem pełnym korzeni i kamieni. Ten ostani odcinek (od ok. 1680 m) jest naprawdę świetny – po prostu esencja enduro. Nie za stromy, nie za płaski; sekcje ambitne, ale nie aż tak, żeby łapać snake’i co 100 m. Kilka sekcji kamiennych tak wymagających, że trzeba zwolnić, reszta super szybka. W pierwszej sekcji dużo ostrych zakrętów najeżonych kamieniami, ale nie na tyle ostrych, żeby zatrzymywały.
Ten odcinek przeszedł po naszej ostatniej wizycie małe odświeżenie. Wtedy to był szlak zupełnie naturalny, teraz w kilku miejscach trochę go przebudowano. Wiedzieliśmy o tym, więc byliśmy ciekawi jak bardzo zmieniono oryginalną wersję. Czy już straciła swój naturalny klimat? Na szczęście zmiany były czysto kosmetyczne. Kilka zakrętów trochę podbudowano, żeby można było w nich utrzymać większą prędkość. Na sekcjach przyjaznych snake’om trochę poprzekładano kamienie tak, żeby trudniej było złapać wspomnianego kapcia. Niby małe rzeczy, ale uprzyjemniają jazdę, nie zmieniając jednocześnie charakteru ścieżki. Dalej masz wrażenie, że jedziesz po naturalnym szlaku.
Bardzo fajna trasa ogółem, ostani odcinek zwłaszcza. Górę też można zrobić inaczej, trasami pieszymi. Jeśliby je przystosowano trochę bardziej pod rowery, byłoby naprawdę super. Na tą chwilę można też robić sam ostatni odcinek i przy powrocie pociągiem wysiadać po prostu wcześniej, a nie na samej przełęczy.
A propos pociągu, to trasa schodzi właściwie do samego centrum Poschiavo (ok. 1021 m), w tym właśnie na dworzec kolejowy. Przejechać się szwajcarskim pociągiem w Alpach trzeba przynajmniej raz – mosty, tunele, nawrotki i naprawdę piękne widoki. Cena może trochę wysoka, ale choć raz można zaszaleć. Bardziej oszczędna wersja? Wysłać pociągiem tylko jedną osobę z ekipy po auto, albo w ogóle zrobić to na dwa auta. Czasowo i tak by wyszło podobnie, bo pociąg wjeżdża pod górę nieśpiesznie.
Bernina Pass na pewno warto odwiedzić i to ze wszystkich stron. Są tam naprawdę fajne trasy i niezapomniane widoki, a ma tam być tylko lepiej – więcej szlaków przyjaznych rowerzystom. Jeśli ktoś jest już np. w Livigno, to warto zajechać także tutaj.