Polsko-czeska sieć tras rowerowych Singltrek pod Smrkiem jest jedną z najbardziej rozpoznawanych sieci zrównoważonych tras rowerowych w tej części świata i pierwszą jaka powstała na kontynencie europejskim. Jako jedna z nielicznych otrzymała status IMBA Ride Center® Bronze Level – przyznawany sieciom tras oferujących coś dla każdego rowerzysty. W tym artykule przybliżymy jej historię i podpowiemy jak po niej jeździć.
Ktoś może zapytać dlaczego o tym piszemy. Odpowiedź jest prosta – trasy są świetne, ale ich strony internetowe nie bardzo. Brakuje na nich podstawowych informacji – skąd ruszać, gdzie zjeść, jak zaplanować wycieczkę. Prowadzi to czasem do zabawnych sytuacji – raz spotkaliśmy na pętli parę z Nowej Zelandii, która była bardzo zdziwiona, że znajdują się w tej chwili w Polsce. Czyli z jednej strony sława tras przyciągnęła ich aż z innej półkuli, ale z drugiej nie wiedzieli nawet gdzie dokładnie ona jest. Stąd ten artykuł.
Dla kogo
W tej chwili w sieci znajduje się ok. 86 km tras, z czego 53,8 km po stronie czeskiej, a 32,2 km po polskiej. Są to trasy dla każdego – najstarszych, najmłodszych, zaawansowanych, początkujących i wszystkich po środku. Jak to się dzieje? Trasy są generalnie łatwe, co wcale nie oznacza, że są nudne. Ich przebieg został tak zaprojektowany, żeby jechało się po nich ciekawie i bezpiecznie bez względu na rozwijaną przez rowerzystę prędkość. Ścieżki wiją się wśród drzew, mają dużo zakrętów i garbów, dzięki czemu dobrze regulują prędkość użytkowników. Początkujący rowerzysta jedzie wolniej, dzięki czemu łatwo mu pokonać każdy zakręt. Zaawansowany może pojechać szybciej, a wtedy każda przeszkoda poddaje próbie jego umiejętności techniczne. I wszyscy świetnie się bawią.
Gładka nawierzchnia tras sprawia, że można na nich spotkać praktycznie każdy rower. Nie muszą być one z najwyższej półki i z pełnym zawieszeniem, ważne żeby były sprawne i wygodne. Choć może trekking czy rower DH są lekką przesadą – będzie się dało jechać, ale wszystko od XC po Enduro będzie się sprawdzać dużo lepiej.
Trasy dzielą się na pętle lub odcinki o przydzielonych poziomach trudności. Tych ostatnich jest cztery – czarne, czerwone, niebieskie i zielone (gdzie czarne to trasy najtrudniejsze, a zielone najłatwiejsze). Ten podział jest zrobiony trochę na siłę – wszystkie ścieżki mają gładka nawierzchnię i nie mają uskoków czy dropów. Stosując podział IMBA, wszystkie z tras byłyby zielone albo niebieskie (łatwe, lekko wymagające). W lokalnym kontekście, większe zróżnicowanie oznaczeń może mieć sens, ale w kontekście globalnym wprowadza to chaos. Dlaczego? Jeśli jeździsz od sieci do sieci, trudno dobrać odpowiedni poziom trudności trasy. Zjeżdżanie czarną trasą w Świeradowie nie oznacza, że ktoś poradzi sobie z czarną trasą na Rychlebach. I odwrotnie – dla kogoś czerwone trasy na Rychlebach mogą być za trudne, a w Świeradowie będzie się świetnie bawił na wszystkich.
Na upartego kolory pomagają ocenić wymagania kondycyjne poszczególnych tras. Tyle że różnice są nadal małe – przydadzą się raczej przy organizacji wycieczki np. dla najmłodszych. Co nie oznacza, że którakolwiek z tras jest dla nich zbyt wymagająca kondycyjnie. Po prostu ruszając na taką pętlę z najmłodszymi trzeba mieć kilka rzeczy na uwadze – mogą zająć więcej czasu (dużo postojów), trzeba zabrać większy zapas przekąsek i przyda się plan skrócenia pętli w razie gdy dzieciak się znudzi.
Trasy
Jeśli chodzi o przebieg poszczególnych pętli, to każda z nich ma swój urok i swoich zwolenników. Ja wymienię tutaj nasze ulubione. Jak jednak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje, więc jeśli wy macie innych ulubieńców, śmiało piszcie.
Na pierwszy ogień pójdzie Zajęcznik (czerwony) z bardzo prostego względu – jeżdżę nim najczęściej i moim zdaniem razem z czeskim Hejnickym Hrebenem są najlepszymi trasami w całej sieci, a tym samym jednymi z najlepszych w Europie. Trasa zjeżdża w pobliże mojego domu, więc zazwyczaj kończę nią każdą moją wycieczkę. Jej plusy? Rzadko jest na niej mokro, fajnie ciągnie i przede wszystkim jest na niej super zjazd (na mapie odcinki 1-4). Jedyny minus, że jeśli zostawisz auto na parkingu na początku trasy, na koniec musisz robić podjazd, na którym łatwo wybrać mało optymalną wersję i niepotrzebnie się zmęczyć. Dlatego zaczynając z góry trzeba uważnie wybrać podjazd i uważać na oznaczenia. Ja polecałabym pojechać odcinkami 5-7, potem pierwszą częścią 10 (Koliba), z której odbić zielonym szlakiem na drugą część 8 (Podgórze). Wszystkie ciekawe fragmenty pokazuje, a jednocześnie można sprawnie wrócić na górę.
Jeśli chce się pojechać do Czech singlami nie sposób ominąć Czerniawskiej Kopy (czarna). Na niej lubię najbardziej odcinek w stronę Czech, czyli nr 5-7 w połączeniu z czerwonym Rapicky-m Okruh-em (odcinek 3 – Bohata utecha). Na powrocie w stronę Świeradowa najlepszy jest kawałek nr 3 – Strużyna.
Pozostałe polskie odcinki były wybudowane później, a ich projekt i wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Polskie firmy nie skorzystały z doświadczenia i wiedzy poprzedników czy ekspertów, przez co przebieg i nawierzchnia ścieżek nie wszędzie jest przyjazna rowerzystom. Często lepiej po prostu te trasy omijać.
Po czeskiej stronie moją ulubioną pętlą jest Hejnicky hreben (czarny). Ma ciut inny charakter niż pozostałe – trasa nadal nie jest trudna, ale najwięcej się na niej dzieje. Jest dużo skał do omijania, trochę do przejeżdżania i kilka alternatywnych, trudniejszych linii. Ogółem fajna trasa, choć ja muszę na nią zasłużyć – jest najdalej od domu jak się da. Jak ktoś dojeżdża autem łatwo to obejść – wystarczy stanąć gdzieś w pobliżu pętli.
Świetnym odcinkiem jest też inny czarny odcinek – Sielbergründl (4 na pętli Okolo Medence). Jest on trochę w środku wszystkich pętli, ale można go w nie nieźle wpiąć. Wystarczy np. jadąc z Polski zacząć od Czerniawskiej Kopy, potem Rapicky-m Okruh-em na Asfatovy traverz i albo od razu na Sielbergründl albo jeszcze odcinkiem 1 Libverdskiej strany (K Hubertce) do Hubertki, Hejnicki hreben, Hubertka i asfaltem aż do Sielbergründl. W obu przypadkach zjeżdża się Sielbergründl aż do fioletowego łącznika, nim do Ludvikovkiego traverzu ( 4 – Bystrou Vodou, 5 – U Ztraceneho potoka) i Novomesteską straną (1 – Nad Kyselkou, 2 – Nad Lisci Farmou) z powrotem do Polski.
Pętle na północ od przejścia granicznego są łatwiejsze, ale również ciekawe. Zwłaszcza czerwony odcinek o uroczej nazwie Obora. Jedyny minus – ta strona ma tendencję do zbierania wody, za wyjątkiem dwukierunkowego odcinka Nastupni (zielony). Miejscami kałuże potrafią “zahaczać” o support. Najlepiej tam jeździć jak jest sucho, czyli pod koniec lata, na początku jesieni. Chyba że akurat jest susza.
Jeśli ktoś nie jest początkującym rowerzystą warto też połączyć singletracki z istniejącymi szlakami. W Izerach nie ma parku narodowego, więc rowerem można jeździć po każdej ścieżce. Dzięki temu kombinacji tras jest naprawdę dużo, co się przekłada na urozmaicony długi urlop. Z resztą, nawet nie dodając szlaków, żeby na spokojnie (bez Stravy) objechać wszystkie single trzeba na to poświęcić kilka dni.
My wymieniliśmy tylko naszych ulubieńców, co wcale nie oznacza, że po pozostałych trasach jeździ się źle. Po prostu te fajnie się składają z innymi szlakami, przez co łatwo je połączyć w urozmaicony wypad na rower. Choć trzeba przyznać, że pomimo ogólnego wysokiego poziomu projektu i wykonania tras, jest też kilka odcinków nieudanych (niestety głównie w Polsce).
Pokazuje to jednak dwa główne problemy sieci – małe urozmaicenie i kiepskie zarządzanie. W tej chwili na mapie wygląda ona na bardzo dobrze – cztery kolory tras sugerują szeroki wachlarz poziomów trudności. Jak już pisałam – w rzeczywistości jest ich tak naprawdę dwa. I chociaż projekt i wykonanie ścieżek są w większości przypadków świetne, jeżdżenie nimi dzień w dzień przez cały sezon może nudzić. Byłoby lepiej, gdyby trasy czarne i czerwone były faktycznie zaawansowane i średnio zaawansowane, a nie lekko wymagające (niebieskie). I nie mamy tu na myśli tras DH rodem z Pucharu Świata, tylko chociażby coś typu Superflow (najczęściej uczęszczanej trasie na Rychlebskich Ścieżkach). W tej chwili ostro pracujemy z Nadleśnictwem Świeradów, żeby coś takiego powstało na Czerniawskiej Kopie.
Po polskiej stronie trasy są zarządzane przez Gminę Świeradów-Zdrój (dzierżawiącą teren od Nadleśnictwa), po czeskiej spółka założona przez gminy uczestniczące w projekcie. Obu stronom nie idzie najlepiej, choć każdej na swój sposób. Czesi starają się na bieżąco naprawić nawierzchnię, ale w ogóle nie dbają o odpływy, co skutkuje dużą ilością kałuż. Poza tym nie robią nic. Polacy niby przeprowadzają remonty ścieżek, ale nie zawsze umiejętnie. Poprawiają odpływy, ale robią to źle, przez co dużo to nie daje. A tarkami się w ogóle nie przejmują. Dodatkowo robią nowe odcinki, ale często zatrudniają do tego przypadkowe osoby nie mające pojęcia o budowaniu zrównoważonych tras rowerowych. Efektem są fragmenty nieprzyjazne rowerzystom. Poza tym trzeba w Polsce uważać na niejednolite oznakowania, nieaktualne mapy, brak oznaczenia dojazdów do tras z okolicznych miejscowości i przede wszystkim na niezabezpieczone antypoślizgowo drewniane kładki. Gdy jest sucho nie ma problemu, ale na mokro są one bardzo niebezpieczne. Razem z lokalnymi rowerzystami próbowaliśmy przekonać gminę do naprawienia tego problemu, niestety bezskutecznie. Chociaż może w nadchodzącym sezonie w końcu się to zmieni.
Skąd startować, gdzie zjeść i gdzie wypożyczyć rower
W Czechach można wyróżnić trzy główne punkty startowe (z knajpami, sklepem, wypożyczalnią i parkingiem) – Singltrek Centrum, Centrum „U Kyselky“ i Bikecentrum Libverda. Do dwóch pierwszych jest dobrze oznaczony dojazd z Novego Mesta. Przy pierwszym z nich jest także pole namiotowe i prysznic. Poza tym na trasy można wjechać po istniejącej sieci dróg czy szlaków.
Jak ktoś zgłodnieje w trakcie wycieczki może coś zjeść w wymienionych punktach startowych, w Hubertce (schronisko, w ścisłym sezonie otwarte codziennie, potem w weekendy, po sezonie zamknięte; można w niej płacić złotówkami), w tzw. beczce (restauracja Obri Sud w kształcie beczki), albo musi zjechać do okolicznych miejscowości – Lazni Libverda i Novego Mesta.
Po polskiej stronie na tą chwilę sytuacja nie przedstawia się aż tak bogato. Budowa punktu startowego z prawdziwego zdarzenia jest dopiero w planach. Na tą chwilę przy ścieżkach jest tylko jeden duży, bezpłatny parking, który znajduje się na przełęczy (więc wycieczki zawsze się kończą podjazdem). Choć zawsze można zaczynać z byłego przejścia granicznego. Łatwo je znaleźć, jest po środku całej sieci i nie trzeba na koniec podjeżdżać. Jedyny minus, że znajduje się tam tylko i wyłącznie parking (bezpłatny, ale mały).
Jeśli chodzi o miejsca do zjedzenia to jest ich w Polsce dużo czy to w centrum Świeradowa czy w Czerniawie. Jedyny minus – żadne z nich nie znajduje się bezpośrednio przy trasach. Oczywiście daleko do nich nie jest, ale dojazdy nie są oznaczone. Więc jak ktoś jest tu po raz pierwszy, nie wie, z którego miejsca na pętli najlepiej odbić, żeby nie robić zbędnych kilometrów.
Wypożyczalni jest niby kilka (przy gondoli i w centrum miasta), ale ich oferta nie jest zbyt bogata. Choć jest szansa że już w tym roku się to zmieni i będzie można po naszej stronie granicy wypożyczyć coś sensownego. Na tą chwilę najlepiej zrobić to w czeskim Centrum „U Kyselky“ – mają naprawdę fajne modele oraz pełne ubezpieczenie sprzętu. Jak ci się zdarzy urwać korbę, to nic dodatkowo nie płacisz. I to faktycznie działa – testowaliśmy. Rower wprawdzie trzeba wcześniej rezerwować (http://www.trek-centrum.cz/?lang=pl), ale nie jest to skomplikowane.
Rys historyczny
Ścieżki tak świetnie są wkomponowane w krajobraz, że może się wydawać, że były tu od zawsze. A jednak jest to stosunkowo nowa inwestycja. Na pomysł budowy ścieżek zaprojektowanych specjalnie dla rowerzystów górskich wpadł Tomáš Kvasnička, jeżdżąc po podobnych założeniach w Wielkiej Brytanii. Projekt ruszył w 2008 roku dzięki partnerstwu transgranicznemu, w skład którego wchodziły: Czeskie Lasy i Związku Gmin Smrk (Frydlant, Hejnice, Nove Město pod Smrkem, Lazne Libverda, Jindřichovice) oraz Gmina Miejska Świeradów-Zdrój i Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe Nadleśnictwo Świeradów. Razem złożono wniosek o dotację, co pozwoliło na zdobycie większości pięniędzy potrzebnych na inwestycję z środków unijnych.
Pierwsze kilometry tras powstały po czeskiej stronie w 2009 roku (oficjalnie otwarcie 2010), a w kolejnych latach sieć się stale rozwijała. Ostatnie kilometry zostały zbudowane po polskiej stronie jesienią 2016. Pierwsze trasy były projektowane z pomocą Walijczyka Dafydda Davisa, jednego z bardziej znanych ekspertów w tej dziedzinie, ostatnie wytyczali lokalni przedsiębiorcy.
W międzyczasie doszło do rozłamu pomiędzy partnerami całego projektu. Nie będziemy się tutaj w przyczyny zagłębiać, chcemy tylko zaznaczyć, że za brak porozumienia można winić wszystkie strony. W efekcie nastąpił podział na czeską i polską część ścieżek. Ta pierwsza została przy starej nazwie, tą drugą nazwano Single Track Świeradów-Zdrój. Stąd wynikają różnice na oznaczeniach tras po dwóch stronach granicy (inne logo).
Tyle w skrócie rysu historycznego, jakby ktoś miał bardziej szczegółowe pytania śmiało piszcie. Cały projekt obserwowaliśmy od początku jako niezależni konsultanci gminy i Nadleśnictwa Świeradów i dokładnie znamy każdy etap jego rozwoju. Ponieważ tu mieszkamy, wiemy ile dobrego z niego zyskała gmina i społeczność rowerowa. Samo powstanie projektu udowodniło, że choć nie jest to łatwy proces, da się wygrać z papierologią. A warto stoczyć tę bitwę, ponieważ region może dużo zyskać. Otwarcie singletracków sprawiło, że obu stronach granicy zaczęły powstawać nowe lokale noclegowe i usługowe. Dużą różnicę widać zwłaszcza w biedniejszych dzielnicach/miejscowościach graniczących ze ścieżkami, do których wcześniej nie przyjeżdżał prawie nikt. Teraz cały rejon po prostu żyje rowerami.
Podsumowanie
Na pewno warto przyjechać na polsko-czeskie single pod Smrkem, ponieważ jeździ się po nich po prostu świetne. Odnajdzie się na nich każdy, zarówno początkujący jak i doświadczony miłośnik dwóch kółek. Jest to świetne miejsce żeby zarazić kogoś miłością do dwóch kółek, albo przypomnieć sobie dlaczego w ogóle zaczęło się jeździć. Całości założenia jako sieci do ideału jeszcze trochę brakuje (większego zróżnicowania poziomów trudności tras, integracji ścieżek z miejscowościami po polskiej stronie, lepszego zarządzania i strony internetowej), ale to powinno się w najbliższych latach zmienić. A wtedy w Świeradowie będzie pełny wachlarz tras dla każdego roweru górskiego – łatwe, trochę trudniejsze i trudne singletracki, bardzo łatwe drogi szutrowe oraz techniczne naturalne szlaki najeżone kamieniami. Na koniec chcemy tylko zaznaczyć, że zrealizowanie projektu przyczyniło się do rozwoju tras w Polsce. Jego sukces przekonuje, że warto w trasy MTB inwestować, co przeciera drogę podobnym inicjatywom.