Sölden chwali się na swojej stronie internetowej i ulotkach, że aspirują do bycia swego rodzaju ojczyzną rowerzystów (Bike Republic Sölden). Na miejscu widać, że nie są to słowa rzucane na wiatr. Jest tu dużo sklepów rowerowych, szkoły jazdy, Skill Park pod wyciągiem, i mnóstwo różnorodnych tras. Rowerzyści na pewno nie będą się tutaj nudzić.
Gondolą z rowerem można wjechać na stację pośrednią wyciągu, czyli na 2 170 m n.p.m.. Jest to miejsce początkowe tras Bike Park’u oraz dobry punkt startowy na okoliczne naturalne szlaki pieszo-rowerowe, jeśli ktoś nie lubi podjeżdżać.
Zacznijmy może od tras Bike Park’owych. Jest ich trzy – czarna, czerwona i niebieska, z czego ta ostatnia nie jest jeszcze w całości oddana. Kolory odzwierciedlają poziom trudności. Początek jest dla wszystkich wspólny (niebieski), później z niego odbija nitka czerwona. Linia czarna biegnie równolegle do czerwonej i tak naprawdę stanowi dla niej alternatywę na 800 metrach. Trasa niebieska planowo ma dojeżdżać prawie do trasy czerwonej, która wychodzi bezpośrednio na Skills Park przy dolnej stacji gondoli.
Z nich wszystkich najbardziej nam się podobała linia niebieska (Eebme Line). Trawersuje zbocze oddalając się od wyciągu, co powoduje, że można zobaczyć więcej różnorodnych widoków. Składa się z długich odcinków z fajnymi zakrętami, ale jeszcze nie nawrotami. Te ostatnie też są, i to dosyć ciasne ze względu na stromy stok, ale jest ich niewiele. Nawierzchnia jest bardzo fajna, nachylenia też, przez co trasa super niesie i ma się na niej dobrą kontrolę prędkości. Na tą chwilę linia jest jeszcze nieskończona, ale ekipy ostro pracują w kilku miejscach na raz, żeby całość ścieżki była otwarta do końca roku. Już nie możemy się doczekać.
Linia czerwona (Teäre Line – Flow Trail) jest zdecydowanie najdłuższą trasą. Jej pierwsza połowa jest bardzo dobra – cały czas coś na niej się dzieje. Fajne zakręty, a miedzy nimi odwrócenia nachyleń; garby, które można łączyć w double; czasem trafi się alternatywna linia jazdy w wyskokiem z kamienia. Potem trasa zaczyna się robić trochę monotonna (mniej więcej za powrotem z czarnej) – co kilkanaście metrów jest nawrót. Za tym odcinkiem znowu się poprawia, nie ma nudy.
Plusem Teäre Line jest nawierzchnia – super przyczepna i mocna (sądząc po małej ilości tarek) glinka z kamieniami. Minusem jest ostatnie 80 metrów trasy w pionie – na mapie oznaczone jako czerwone, a w terenie jako czarne. Ten fragment jest zmodyfikowanym naturalnym singlem; ciekawym, ale dość trudnym technicznie. Biegnie wąwozami po kamieniach i korzeniach. Jeśli dla kogoś czerwony poziom jest szczytem możliwości, może się nieprzyjemnie zaskoczyć. Teoretycznie można ten odcinek objechać, ale tylko asfaltem, czyli alternatywa jest tylko dla mocno zdesperowanych. A jest to ważny fragment, bo kilka tras się przed nim łączy, przez co dosyć często trzeba go powtarzać. I nawet jak jest na twoim poziomie trudności, po jakimś czasie się nudzi.
Linia czarna (Zaahe Line – Jump Line), czyli 800 metrowa alternatywa dla odcinka Teäre Line, jest zaprojektowana do skakania. Są tam super długie, fajnie niosące (i bezpieczne) stoliki, kilka double’i, trochę dropów, ogólnie bardzo dobre skocznie (jak przystało na Jump Line). Wjazd na niego jest poprzedzony czymś, co budowniczowie tras nazywają bramką logiczną, która ma odstraszyć osoby o zbyt niskich umiejętnościach. W tym przypadku jest to double, który nie ma alternatywnej linii przejazdu. Jeśli nie przeskoczysz, to nie wjedziesz na czarną trasę. Bardzo dobre rozwiązanie poprawiające bezpieczeństwo użytkowników nieumiejących obiektywnie ocenić swoich umiejętności.
Skill Park jest bardzo przyjemny – ma duży pumptrack (podobno największy w Tyrolu), hopki i bardzo fajną myjkę rowerową. Stanowi niezły bufor między trasami a drogą, przez co nie wypada się na dużej prędkości prosto na ulicę.
Poza budowanymi trasami Bike Park’owymi w Sölden jest mnóstwo szlaków pieszo-rowerowych, które można w skrócie opisać jako Enduro przez duże “E”. Część z nich zaczyna się na wysokości górnej stacji wyciągu, kilka znajduje się powyżej, do innych można zjechać niebieską Eebme Line. Większość można zakończyć końcówką czerwonej Teäre Line, pozostałe wychodzą prosto do miejscowości, skąd do wyciągu można zjechać asfaltami, albo pojechać trochę do góry i też wbić się na czerwoną nitkę.
Szlaki w Sölden to wąskie single z kamieniami w wyższych partiach i korzeniami w niższych. Widać na nich miejscami modyfikacje mające ułatwić życie rowerzystom – tu zakręt podbudowano, żeby lepiej niósł; tam na nawrocie zrobiono platformę, żeby nie trzeba było robić piwota. Podobnie jak trasy flow mają przydzielone poziomy trudności, choć naszym zdaniem te czerwone były tak samo trudne jak czarne. To zdecydowany minus dla mniej zaawansowanych rowerzystów – nie wiedzą na co wjeżdżają.
Na szlakach współdzielonych można spotkać dużo pieszych i krów. Ci dwunożni z chęcią ustępują rowerzystom, za co dziękowaliśmy uśmiechem i soczystym “danke szyn!”. Oni z kolei się uśmiechali, że grzecznie przed nimi zwalnialiśmy, a nie przelatywaliśmy koło nich z nadświetlną, miotając kamieniami spod kół. Dzięki temu mieli czas zejść ze szlaku i wszystko odbywało się w przyjaznej atmosferze. Jeśli chodzi o czworonożnych użytkowników, to cierpliwości trzeba mieć więcej, bo się zbytnio rowerzystami nie przejmują. Ostrożność nie zawadzi, bo choć z daleka wszystkie wyglądają jak potulne krowy, z bliska się okazuje, że byków też onie brakuje.
Ogólne odczucia z Sölden? Można znaleźć coś dla siebie zarówno na trasach Bike Park’u jak i poza nim. Ścieżek jest tyle, że nawet jak ktoś przyjedzie na dłużej, to się nie będzie nudził. Bardzo dobrze rozwinięta infrastruktura rowerowa, przez co pobyt będzie napewno przyjemny. Minus – nie zawsze adekwatne oznaczenie poziomów trudności i zjazd do dolnej stacji wyciągu (ostatni odcinek Flowtrail Teäre Line). Mimo to na pewno tu wrócimy, przede wszystkim żeby przejechać w całości skończone Eebme Line.